Są pomysły tak proste i jednocześnie genialne, że kiedy ktoś na nie wpadnie, trudno uwierzyć, że nikt ich wcześniej nie wykorzystał. Tak jest z książką pod tytułem „Metro 2033”, jak i całą serią rosyjskiego autora Dmitry`a Glukhovskiego. Jak sugeruje sam tytuł, mamy rok 2033, a świat jest kilkadziesiąt lat po zagładzie nuklearnej. Zaś jedynymi ocalałymi ludźmi o których wiadomo, są ci którzy ukryli się w tunelach moskiewskiego metra, które dzięki swej konstrukcji nie pozwala dostać się weń radioaktywnemu promieniowaniu. Samo metro można odebrać jako cudaczne odbicie przedwojennej rzeczywistości świata na powierzchni. Można pomyśleć, że to właśnie udowadnia, iż człowiek jest zwierzęciem politycznym. Z naciskiem na „zwierzęciem”.
Po przeczytaniu książki odnoszę wrażenie, że ludzie nawet po końcu swej epoki, nie nauczyli się doceniać tego co mają. Metro jest podzielone na państwa-miasta, organizacje religijne, handlowe itp. Te małe zbiorowiska ludzi na zmianę wojują między sobą i zawierają sojusze. A jest o co walczyć... Filtry wody, tereny pod uprawy, kable i wiele innych rzeczy, które normalnie uważamy za rzecz codzienną. Jedynym źródłem światła są tutaj ogniska i czerwone światła awaryjne, gdyż tylko najbogatsze stacje stać na normalne oświetlenie. Herbatę produkuje się z grzybów gdyż tej normalnej nie da się wyhodować w takich warunkach, a jej zapasy są uszczuplane tylko na wielkie święta. Jedynym źródłem mięsa są niewielkie hodowle świń, a gdy tych zabraknie- zostają jeszcze szczury :) A do tego promieniowanie z powierzchni nie jest tutaj jedynym zagrożeniem, gdyż za jego sprawą powstało mnóstwo nowych form życia, niekoniecznie przyjaznych. Do tego w najbardziej oddalonych i zapomnianych zakamarkach metra czają się istoty o których ludzie nawet boją się rozmawiać.
Głównym bohaterem jest Artem, młody chłopak, który jako dziecko był jedną, z zaledwie kilku osób które przeżyły upadek jednej ze stacji, zamieszkanej przez kilkaset ludzi. Aby ocalić swą stację, a jak się później okazuje- całe metro, jest zmuszony dostać się na drugi jego koniec. Po drodze mija różne stacje, przechodzi przez liczne niebezpieczeństwa i poznaje wiele światopoglądów oraz społeczności, powstałych po wojnie. Lecz im więcej ich poznawał tym większe rodzi się przekonanie, że nie warto się poświęcać dla własnego gatunku, który nawet w obliczu wymarcia swej rasy, wciąż walczą między sobą. W pewnym momencie podróży staje przed wyborem z pytaniem w głowie: "Czy jest sens iść dalej?"
Chociaż książka wydaje się typowym postapokaliptycznym fantasy, opowiadającym o walce o przetrwanie w nieprzyjaznym świecie, mutantach, potworach itp. To można tu odnaleźć drugie, głębsze dno. Każdy człowiek powinien odnaleźć swoje miejsce, swoją misję na ziemi, zarówno jako pojedyncza osoba jak i członek społeczeństwa.
Mnie osobiście, książka "wciągnęła nosem" już od pierwszej strony. Niemal każdą wolną chwilę poświęcałem na jej czytanie, i gorąco polecam ją każdemu! W główną serię wchodzą trzy tytuły, jednak prócz nich powstało wiele innych, których akcja dzieje się w uniwersum metro ale innych miejscach świata. Znalazło się w nich też miejsce dla Polski :) Na koniec kilka ciekawszych cytatów z samej książki "Metro 2033":