Był rok 2010, a może 2011?
19-letni Marcin właśnie wracał do domu samochodem ze swojej pierwszej pracy. Nie była jakaś super, ot zwykła robota jako magazynier w hurtowni słodyczy i papierosów. Mimo wszystko lubił tę robotę, ponieważ ekipa była w porządku i zawsze była kupa śmiechu.
Był piątek, chłopak w głowie miał już plany na popołudnie i wieczór. Nie był imprezowiczem, lecz domatorem, więc stwierdził, że cały ten czas spędzi w domu. Najpierw godzina lub dwie z książką (co zabawne dopiero niedawno odkrył ile frajdy może dać czytanie, wcześniej tego nie znosił), potem usiądzie przed komputerem i wejdzie do serwera CS 1.6, w którym jest adminem. Gdy będzie już późno i będzie mało graczy, to odpali Metin2 i będzie farmić metiny oraz handlować na rynku w M1.
Po drodze do domu postanowił, że wstąpi do marketu i kupi jakieś czipsy, energetyczne napoje i tym podobne rzeczy. Przecież nie będzie siedzieć o suchym pysku.
Zbliżał się grudzień i mimo śniegu, nie było jeszcze zbyt zimno, aczkolwiek wiatr nieco dawał się we znaki. Przed sklepem zauważył stojącego mężczyznę, był dobrze ubrany, ale wyglądał marnie. Marcin widział jak zaczepia wchodzących i wychodzących ludzi, niektórzy go ignorowali, inni dawali drobne by się odczepił. Zbliżając się do wejścia chłopak był już w stanie słyszeć niektóre rozmowy mężczyzny z innymi, wydawało mu się dziwne, że niektórzy tłumaczą się iż nie mają pieniędzy, chociaż właśnie idą do sklepu, ale w ciągu kilku sekund zapomniał o tych myślach i skupił się na własnych sprawach.
- To pewnie kolejny gość z cyklu "szefie, poratujesz złotóweczką?"
Gdy Marcin doszedł do wejścia, mężczyzna zaczepił i jego.
- Dzień dobry panu, mógłby mi pan pomóc?
- Jakiemu panu? Marcin jestem, to ja powinienem mówić Pan, w końcu jest pan dużo starszy.
- Dobrze proszę... Marcin, nie musisz mówić do mnie "proszę pana". Nie chcę pieniędzy na piwo czy tam wino. Nie mam dużo pieniędzy, a chciałbym zjeść z rodziną kolację, mógłbyś kupić mi coś do jedzenia?
- Jasne! To chodźmy.
Weszli razem do środka i wybierali typowe produkty spożywcze, chociaż mężczyzna wciąż powtarzał by za dużo nie wydawać i kupować te najtańsze.
Skończyło się na wypełnieniu połowy małego koszyka w którym były różne mięsa w plastrach, bułki, ser, pasztet, konserwy, napoje, a nawet słodycze i słone przekąski.
Po zapłaceniu Marcin zabrał z koszyka tylko paczkę czipsów i napój energetyczny.
- Przepraszam, jak masz na imię?
- Wojtek.
- No więc Wojtek, mam nadzieję, że tyle wystarczy, ale zostało mi chyba 10 zł, to może sobie kupisz piwko lub dwa za to, w sam raz kiedy inni już śpią.
Obaj spojrzeli na siebie, Marcin wyciągnał rękę na pożegnanie i zauważył, że oczy tego drugiego robią się szkliste. Wtedy Wojtek wydusił półgłosem:
- Jeszcze nikt nie zrobił dla mnie czegoś takiego...
Wtedy Marcin wziął Wojtka w męski uścisk i poklepał po plecach, zaś ludzie wokół patrzyli się niczym sroka w gnat.
Z racji tego iż za niecały miesiąc miała nastąpić Wigilia Bożego Narodzenia, Marcin życzył tylko wesołych Świąt i odszedł czując na sobie wzrok ludzi oraz słysząc słowo "dziękuję".
Wtedy Marcin nie rozumiał reakcji innych ludzi i dlaczego tak się na niego gapili, chociaż on czuł się dobrze z tym co zrobił. Nie rozumiał też reakcji Wojtka. Był jeszcze młody i nie znał świata. Dopiero po latach, przypominając sobie to wydarzenie zdał sobie sprawę, że żyje w czasach gdzie pomoc drugiemu jest czymś niezwykłym, nienormalnym, a nawet wyśmiewanym.
W takich sytuacjach zawsze warto zadać sobie pytanie "co ja bym czuł, gdybym będąc w potrzebie był ignorowany i wyśmiewany?"