Tego dnia miało być zaćmienie słońca. Miałem nocną zmianę, ale nie poszedłem spać, ponieważ miałem coś do załatwienia w urzędzie. Kiedy wyszedłem z biura, zauważyłem, że kawałek dalej rusza motor i kieruje się w moją stronę. Droga była całkiem pusta, najwyraźniej samochody zatrzymywały się na czerwonym świetle.
I wtedy stałem się świadkiem zatrważającej sceny. Z mojej perspektywy wyglądało to tak, jakby kierowca z nieznanego powodu zahamował w miejscu, przeleciał nad kierownicą, przekoziołkował kilka razy, po czym zatrzymał się na latarni. Leżał zupełnie bezwładnie. Od razu ktoś kompetentny udzielił mu pierwszej pomocy, ktoś inny wezwał pogotowie, a ja wezwałem policję. Karetka i policja przyjechały całkiem szybko i wkrótce młody motocyklista został zabrany, a każdy z nas poszedł w swoją stronę.
Po kilku dniach dniach zostałem wezwany, na policję w celu złożenia zeznań. Opisałem to, co widziałem i powiedziałem, że wyglądało tak, jakby kierowca mocno zahamował, albo zablokowało mu się koło. Policjant powiedział, że na drodze nie było śladów hamowania, a motocykl był techniczne sprawny. Niestety młody motocyklista zmarł w wyniku odniesionych obrażeń. Jego rodzice podobno przeklinali samych siebie, ponieważ kupili motocykl od kogoś, kto połamał sobie nogi. Nie wiem, dlaczego, ale od razu pomyślałem, że motor jest przeklęty. Mam nadzieję, że został rozebrany lub trafił na złom i nie wyrządź już nikomu krzywdy.
Pozdrawiam Lotencjusz