Właściciel firmy produkującej parówki z baraniny chciał przejść na emeryturę i musiał przekazać biznes nieco tępawemu jedynakowi. Wziął syna na halę i pokazując kolejno objaśnia proces: - Synu, tam wjeżdząją barany, tam dalej jest ubojnia, tam są skórowane, tam ćwiartowane. A tu na środku jest maszyna: z tej strony wrzucasz poćwiartowanego barana, a z tamtej wyjeżdzają opakowane parówki. Parówki sprzedajesz i tak zarabiasz. Kapujesz? - Nie - odparł syn. - Jak to? - Zdziwił się ojciec i powtórzył - Tu kolejno barany wjeżdzają, ubój, skórowanie, ćwiartowanie, a tu na środku maszyna: z tej wrzucasz mieso barana, a z tamtej odbierasz parówki. Kapujesz? - Nie - odparł syn. - No czego tu można nie rozumieć?! - mówi zirytowany ojciec - Baran do maszyny, z maszyny wychodzą parówki. Kapujesz!? - Nie - odparł syn i dodał - a jest taka maszyna, że wsadzasz parówkę a wychodzi baran? - Tak, ku**a! Twoja matka!
:D